Autor Wiadomość
CiviTy
PostWysłany: Czw 14:28, 08 Mar 2007    Temat postu:

Nie rozumiem Cie Pajak, sam śmiejesz się z siebie, i np trudno Ci przyznać czasem nam racje, ale jednak napisałeś to wszsytko, a nie dośc, że napisałeś to pokazałeś innemu człowiekowi. Uważam, że jeśli jest się w czymś dobry to czasami należy się "odrobina" uznania. Dobra, może trochę przesadzam i słodze... Razz
Pająk
PostWysłany: Czw 10:38, 08 Mar 2007    Temat postu:

SMoq napisał:
talent artystyczny.
talent dobre sobie Razz
SMoq
PostWysłany: Czw 2:10, 08 Mar 2007    Temat postu:

To miło że można odkryć w człowieku ,którego się o to nie podejrzewało talent artystyczny. Pająk twoje opowiadania, docierają w pewien sposób do mnie, jednak czytałem duża takich wątków i myślę ,że ciekawa byłaby jakaś książka z twojej strony...
Pająk
PostWysłany: Śro 17:08, 07 Mar 2007    Temat postu:

jakies 4 dni
cóz lubie zaskakiwac ludzi
CiviTy
PostWysłany: Śro 17:04, 07 Mar 2007    Temat postu:

MHm Całkiem niezłe, nie spodziewałem się czegoś takiego z Twojej strony, ile nad tym siedziałeś Laughing ?
Pająk
PostWysłany: Śro 0:16, 07 Mar 2007    Temat postu: Czarownicy od świętego Piotra

Po nieszporach mnich poszedł do swej celi. Czuł się bardzo zmęczony, kładąc się na łóżku. Nie mógł jednak zasnąć. Burza targała jego nerwy. Powietrze w celi było ciepłe i lepkie. Po chwili wstał i wszedł do ogrodu, by zaczerpnąć świeżego powietrza.
Burza tymczasem już przeszła. Noc nadchodziła teraz szybko. Zerwała się chłodna bryza i rozpędziła duszne powietrze dnia. Pojawiły się pierwsze gwiazdy, a cienki sierp księżyca przecinał niebiesko - czarne niebo.
Mnich patrzył przed siebie w noc. Nie słychać było żadnego szmeru. Przez chwilę miał wrażenie, że jest jedynym człowiekiem na ziemi. Nagle ujrzał, że coś zabłysnęło wśród czarnych cieni krzaków. Zielonkawe światło wyglądało wręcz nie naturalnie i miało dziwną magnetyczną siłę.
Dreszcz przebiegł mu po plecach.
Skąd mógł pochodzić ten tajemniczy blask?
Powoli poszedł w kierunku źródła światła, wyglądającego zza ciemnej masy krzaków jak straszne oko cyklopa. Gdy znalazł się dwadzieścia metrów od niego, ujrzał w mroku coś poruszającego się zmieniającego kształt.
Odróżnił kontury sylwetki mężczyzny. Nieznajomy był odwrócony do niego plecami, tak że nie można było rozpoznać jego twarzy.
Unikając jakiegokolwiek szmeru, mnich wygiął się ,a następnie przybrał pozycję umożliwiającą mu lepszą widoczność. Teraz mógł zobaczyć twarz mężczyzny.
Przez chwilę wydawało mu się, że śni; potem serce zaczęło bić szybciej, a krew tętnić w skroniach. Nie miał wątpliwości. Był to kardynał mający w Rzymie największą szansę na tron papieski, zastępcy Boga.
Przyszły papież siedział wyprostowany w narysowanym przez siebie na ziemi magicznym kole, ze skrzyżowanymi nogami i zwisającymi rękami.
Kardynał oddychał powoli, a jego twarz była nieruchoma. Głęboko osadzone oczy patrzyły w zielonkawy ogień, płonący w glinianym naczyniu. Były szeroko otwarte, jak gdyby szukały jakiegoś celu w zaświatach.
Zakonnik widział ze swego ukrycia, jak zielonkawe płomienie, równomiernie połyskując, wiły się na twarzy kardynała, upodobniając go do maga. Z glinianego naczynia unosił się spiralnie srebrny dym. Dym, który pachniał kwasem, siarką, saletrą, mirrą i kadzidłem.
Jakimi tajemnymi naukami i eksperymentami mógł zajmować się przyszły następca świętego Piotra? Zakonnik przypomniał sobie nagle wszystkie plotki, które krążyły od dawien dawna o kardynale. Powiadano, że się na astrologii i jest uzdolnionym, doświadczonym czarownikiem. Ponadto nosił sygnet, w którym znajdował się zamknięty mały bożek.
Mnich przez chwilę nie wierzył własnym oczom, gdyż zobaczył rzeczy, których nie można zrozumieć.
Oczy przyszłego papieża wyglądały teraz jak oczy ducha: zdawały się w nich płonąć takie same zielone płomienie, jak w naczyniu stojącym przed nim.
Mnich ujrzał , jak kardynał przelewał do innego naczynia krew zabitego czarnego koguta i wtedy w nocnej ciszy zabrzmiał nienaturalny głos, nie dający się porównać z ludzkim: glos demona. Wydawało się, że dochodzi on zewsząd: z gwiazd, z siedmiu wzgórz, pałaców i katakumb Wiecznego Miasta.
Zakonnik poczuł, jak drży pod wpływem wielkiego, obezwładniającego strachu.
Zrobił znak krzyża i odszedł, by nie widzieć i nie słyszeć, czego nie mógł zrozumieć.


ocencie to nawet bardzo wielka krytyke przyjmie z szacunkiem

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group